Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 12:00, 30 Sie 2017    Temat postu: imie

Cwiczylam sie na automatach i jak wsciekla trenowalam gre w bilard. Skata tez sie chcialam nauczyc. Chcialam znac wszystkie meskie gry. Lepiej niz oni.

Jezeli juz mam zyc wsrod takich ludzi, jak ci z knajpy, to i tu chcialam cos znaczyc. Nie tak, zeby kazdy mogl mi dolozyc. Chcialam byc najlepsza. Chcialam czuc sie dumna. Tak jak ci Arabowie. Nigdy nikogo nie prosic. Nigdy nie czuc sie gorsza.

Ale ze skata kompletnie nic nie wyszlo. Mialam juz inne zmartwienia, jak poczulam pierwszy lekki glod. Musialam teraz koniecznie kazdego popoludnia byc w Hasenheide, no i musialam miec czas, bo nie moglam isc do Mustafy po here i od razu spadac. Musialam mu pomagac w handlu i bez pospiechu zuc pestki slonecznika, chociaz ojcowe golebie juz trzeci dzien nic nie dostaly do zarcia. Kazdego popoludnia musialam jakos pozbyc sie Katarzyny, mojej opiekunki, potem sprzatanie, zakupy, w czasie kiedy ojciec zwykle dzwonil, musialam byc pod telefonem i wciaz wymyslac rozne historyjki, kiedy mnie przylapal, ze nie bylam w domu. Znowu diabli wzieli dobry nastroj.

Potem przyszlo to popoludnie w Hasenheide, kiedy nagle ktos z tylu zaslonil mi oczy. Odwrocilam sie. Przede mna stal Detlef. Padlismy sobie w objecia, a Janie skakala na nas z radosci. Detlef bardzo wesoły wygladal. Powiedzial, ze jest czysty. Popatrzylam mu w oczy i powiedzialam: - Tak, bardzo. Zrenice masz jak lebki od szpilek. - Ale faktycznie Detlef zrobil w Paryzu odwyk, przyjechal wlasnie niedawno na dworzec Zoo i wladowal sobie dzialke.

Poszlismy do mnie do domu. Mielismy jeszcze czas do przyjscia ojca. Moje lozko autentycznie za bardzo sie kiwalo. Polozylam koldre na podlodze i kochalismy sie na niej cali szczesliwi. Potem rozmawialismy o odwyku. Chcielismy zaczac zaraz od przyszlego tygodnia. No bo oczywiscie nie od razu. Detlef opowiedzial mi, jak to z vacu warszawa
kumplem wyrolowali klienta, zeby miec forse na odwyk w Paryzu. Zwyczajnie zamkneli go w kuchni, zupelnie spokojnie zabrali mu ksiazeczke czekowa na Europe i czeki sprzedali u pasera za 1000 marek. Bernd juz wpadl. Detlef uwazal, ze gliny do niego nie dotra, bo klient nie znal jego nazwiska.

Spotykalismy sie teraz codziennie w Hasenheide, najczesciej szlismy potem do mnie do domu i niewiele juz rozmawialismy o odwyku, bo bylo nam ze soba po prostu wesoły. Tyle, ze coraz trudniej bylo mi to wszystko jakos zgrac. Ojciec zaostrzyl kontrole i absorbowal mnie coraz to nowymi zadaniami. U Arabow musialam miec czas, zeby urwac tez dzialke dla Detlefa. Dla Detlefa chcialam miec bardzo duzo czasu. Caly stres zaczal sie od nowa.

Niedlugo potem nie widzialam juz innego wyjscia, jak kolo poludnia wyskoczyc na dworzec Zoo i obsluzyc jakiegos klienta. Jeszcze ukrywalam to przed Detlefem. Ale coraz mniej zostawalo z dobrego nastroju, bo znowu zaczynala sie szarzyzna powszedniego floating
dnia narkomanki. Tych odswietnych dni, ktore mialo sie po odwyku - bez strachu przed glodem, a co za tym idzie bez przymusu, zeby zawsze miec dzialke na nastepny dzien - tych dni po kazdym odwyku bylo mniej.

Gdzies tak w tydzien po powrocie Detlefa zjawil sie w Hasenheide Rolf, ten pedzio, u ktorego Detlef mieszkal. Wygladal na podlamanego i powiedzial tylko: - Detlef wpadl. - Podobno zgarneli go w jakiejs oblawie i od razu zwiazali w tej sprawie z euroczekami. Paser go przypucowal.

Poszlam do szaletu przy Hermannplatz, zamknelam sie w kabinie i zaczelam ryczec.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group